Przyszedł Znikąd.
Miał iść Donikąd.
Ale nie poszedł.
Zatrzymał się i rozglądnął.
Spojrzał na lewo, na prawo.
Potem w górę i za siebie.
Nie spojrzał pod nogi.
I przed siebie.
Nie zobaczył.
Domek na górze.
Stoi tu od wieków.
Samotny, opuszczony.
Piękny. Bo stary.
Piękny. Bo jedyny.
Piękny. Bo mój.
Bo jego.
Nasz.
Nie zobaczył.
Nie pominął - całe szczęście.
Pół szczęścia, bo w końcu spojrzał.
Przed siebie.
Drugie pół, bo pod nogi.
Domek na górze.
I ja.
I on.
I my.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz