Moje zdjęcie
Jaworzno, Śląsk, Poland
Młody jeszcze człowiek pełen paradoksów, bywający odważny, ale i nieśmiały, wyważony, ale i zwariowany, radosny, ale i melancholijny. Nie dający się sklasyfikować, wstawić w ramkę, czy wcisnąć do opisanej szufladki.

2011/05/31

Jutro

Dzisiaj w nocy, najpóźniej gdzieś nad ranem, jutro, kiedy jeszcze będzie ciemno, minie 10 miesięcy wspólnego życia. Szkoda tylko, że to życie skończyło się przedwczoraj. Nie sprzeciwiałem się temu. I tak nic to by nie zmieniło. Zresztą nawet nie chcę myśleć o tym, aby On czekał tylko, aż powiem "stop. nie zgadzam się, nie zakończymy tego", możliwość taka jest wielce wątpliwa, a nawet jeśli, nie chcę myśleć o sobie w kategorii największego losera.
Skończył się maj. Rok temu już rozpoczynała się moja największa przygoda... nie, nie przygoda, mój najlepszy czas w życiu. Nigdy do tamtej chwili nie pokochałem nikogo tak mocno i tak prawdziwie. Nikt nigdy wcześniej nie dał mi tyle szczęścia i radości, ile otrzymałem wtedy. To było wspaniałe, cudowne. Ten rok dał mi poczucie, że mogę wszystko.
Równocześnie, dał mi także do zrozumienia, że jestem niczym. Ja mogę sobie kochać, choćby i najmocniej spośród wszystkich ludzi na świecie, ale co tam, i tak nie mam wpływu na uczucia, które On czuje do mnie. I tak to nie ja decyduję o szczęściu, wspaniałym życiu, wspólnym życiu. Mogę tylko stać i patrzeć jak cierpi, sam nie wie co zrobić, jak sam niszczy to, co tyle czasu budowaliśmy razem. Tak jakby mnie nie było.
Cierpię, czuję tak wielki wewnętrzny ból, że nie jestem w stanie go znieść. I wcale nie pociesza mnie myśl, że On również cierpi. Skoro tak, to dlaczego to skończył? Dlaczego nie dał Nam kolejnej szansy? Wiem, "ileż można". Ale może po prostu "do skutku"? Oddałbym wszystko, zrobiłbym wszystko, żeby to wszystko cofnąć, żeby sprawić, aby zmienił zdanie. Nie mam w tej chwili nic do stracenia, dlatego jestem w stanie zaryzykować wszystko. Jedno słowo, jeden uśmiech, wystarczy i jestem. Może to głupie. Ja uważam, że to miłość i olbrzymie przywiązanie, które jest jej efektem.
Minęły zaledwie dwa dni, a ja już mam pełno najróżniejszych scenariuszy w głowie, jak to ja. Szkoda tylko, że z perspektywy obecnej sytuacji, każdy scenariusz wywołuje łzy, których nie jestem w stanie powstrzymać. Oczywiście nie płaczę cały czas, ale jak już mnie najdzie to trwa to jakiś czas. Parę razy zmuszony byłem tłumić płacz, co nie było wcale przyjemne. Najgorzej jednak było wczoraj wieczorem, kiedy przyszła do mnie mama i poprosiła mnie, żebym powiedział jej coś miłego, tak po prostu. Milczałem, czując jak łzy napływają mi do oczu, a w gardle rośnie nieprzyjemna gula. Dobrze, że nie naciskała, bo gdyby była wtedy jeszcze chwilę przy mnie, zapewne bym nie wytrzymał.
Dziś na przykład pytała, czy się z Nim pokłóciłem, bo widzi, że jestem smutny. I co ja mam jej powiedzieć? Nie, mamo, nie pokłóciłem się, rozstaliśmy się. Zostawił mnie człowiek, którego kocham nad życie, który był przyczyną ujawnienia Tobie mojej orientacji i który stał się najistotniejszym czynnikiem na drodze Twojej akceptacji. Tak, to koniec. Dla niej pewnie nie, to przecież oczywiste, że będą inni, kolejni. Że mi przejdzie. Że jedno się skończyło, by mogło się zacząć drugie. Ależ ja to wszystko wiem. Ale to tylko teoria. W praktyce, dla mnie, skończył się świat, skończyło się całe życie. Marzenia, cele, wspólne plany. Wszystko to poszło do kosza bo... na dobrą sprawę bo tak. To jest najgorsze. Że w tej chwili dla mnie związek, to już nie jest tylko związek, czysta relacja między dwojgiem ludzi. To już stało się dla mnie całym życiem, wszystkim co mam. A teraz? Teraz nie mam nic. Wszystko na nowo, wszystko od zera. Łącznie z uczuciami.
Bardzo, bardzo boję się, czy sobie poradzę. Tu, na zewnątrz będzie wszystko okej. Przecież muszę dalej żyć, funkcjonować. Ale w środku, co z uczuciami? Prawdziwej miłości nie da się pozbyć ot tak... Wiele wody upłynie, zanim coś się zmieni na lepsze. Raz zepsutych i pozostawionych uczuć nie da się naprawić. Chyba, że ich adresat ponownie się nimi zaopiekuje, co zazwyczaj w ogóle nie ma miejsca.
Nie chcę odchodzić, nie chcę żebyś Ty odchodził. Z całego serca pragnę, abyśmy znów byli razem. Ale ja tu nie mam nic do gadania... : (